Przez pierwsze lata spędzone na Warmii sporo wędrowałem i medytowałem w lasach nieopodal jezior Łańskiego i Pluszne, na południe od Olsztyna. Tamtejsza atmosfera była dla mnie niezwykła. Zupełnie jakby ta ziemia mówiła do mnie stuleciami i tysiącleciami, w ciągu których przewinęło się przez nią tyle ludów i plemion. Drzewa, choć dosyć młode, wydawały się wiekowe jak najstarsza puszcza.
Później ze zdziwieniem i pewnym rozczarowaniem stwierdziłem, że na terenach położonych bardziej na północ, za Jezioranami, las jest już inny. Ot, taki jak niemal wszędzie w Polsce. Plantacje równo sadzonych drzewek skazanych na ścięcie przed osiągnięciem dojrzałości. Nawet w bardziej chaotycznych lasach na terenie gmin Jeziorany, Kiwity, Lidzbark Warmiński nie czuję tego, co czułem tam. Nie ciągnie mnie aż tak do lasu. Rozmawiałem na ten temat rok temu z sąsiadem. Pokiwał głową i przyznał, że sam odczuwa różnicę. Zauważył, że lasy tutaj nie pachną tak jak inne. Zastanawiałem się, skąd ta różnica. Z pewnością istnieje wyjaśnienie natury biologicznej czy geologicznej, ja jednak szukałem go w historii. Tysiąc lat temu, gdy niemal całe późniejsze Prusy Wschodnie, a jeszcze późniejsze województwo warmińsko-mazurskie i obwód kaliningradzki porastała wielka puszcza, tereny obejmujące mniej-więcej ziemie pomiędzy Jezioranami a Lidzbarkiem Warmińskim zamieszkujące ją bałtyjskie plemię Bartów nazywało Łysą Bartą, a to ze względu na to, że stostunkowo niewiele było tu drzew. A współczesne lasy nie opowiadają o dawnych dziejach.
Historia tzw. Prusów, czyli właśnie Bartów, Warmów, Natangów, Galindów, Sasinów, Pogezan, Pomezan, Nadrowów, Sambów, a także niezaliczanych przeważnie do nich Sudowów, czyli Jaćwingów opiera się głównie na stronniczych przekazach chrześcijańskich kronikarzy oraz na znaleziskach archeologicznych. Warto się nią zainteresować, były to bowiem ludy niezwykłe, kultywujące zwyczaje całkowicie różne od tego, co dominowało w średniowieczu. Troszkę już o nich wspomniałem we wpisie ze zdjęciami z Warmii. Może kogoś dodatkowo zachęci cytat pochodzący z jednego z licznych tekstów poświęconych Prusom:
Czy można uznać, że Zakon Krzyżacki przyniósł podbitym bałtyckim i zachodniosłowiańskim narodom wyższą kulturę i „prawdziwą wiarę”, jak to wynika z Kroniki ziemi Pruskiej Dusburga? Wyższa kultura – to, niewątpliwie, dobro dla narodu, znajdującego na niższym poziomie rozwoju, lecz kiedy jej wprowadzeniu towarzyszy przemiana jego własnej kultury w gruzy, a nawet zniszczenie samego narodu – jest to zło, z którym ciężko się pogodzić, a tym bardziej go usprawiedliwić. Także narzucanie, a tym bardziej przymusowe rozpowszechnienie swojej wiary innym jest przekroczeniem norm, które w ogóle nie może być
usprawiedliwione.
Co otrzymali Prusowie w miejsce swej kultury i wiary, w zamian za podeptany przez zaborców los swojego narodu i tryb życia, który był o wiele godniejszy od zachodnio-chrześcijańskiego? Do naszych czasów dotrwała legenda, w której opowiada się o tragicznym losie kultury pruskiej. Prusowie mieli swój folklor, swoją jedność plemienną, swój język, swoich bogów, swoją ziemię – wszystko to mieli. Lecz nie potrafili przeciwstawić się natarciu kolonizatorów, dysponujących pismem i wyższym poziomem kultury i zasymilowali się. Zaczęli mówić po niemiecku, zapominać swoje pieśni i zanikać. W końcu, gdy pewnego razu skądś z głębi lasów przybył na rynek do miasta ostatni pruski poeta (bajarz) i zaczął śpiewać w swoim języku pruskie pieśni ludowe – nikt go już nie rozumiał. Nikt go nawet nie słuchał. Zatrzymali się tylko dwaj podchmieleni niemieccy rycerze. Smutny śpiew pruskiego poety wydał im się zabawny. Posłuchali go, a śpiewał on o swym ludzie, rzece, lesie ptaków, kobietach, bogach – śpiewał o miłości do ziemi ojczystej… I kiedy zakończył swój śpiew, Niemcy głośno zaśmiali mu się w twarz. I w nagrodę rzucili mu garść łupin orzechów.
Alexandr Libenstein, Relacja Piotra z Dusburga o nadrowskim kapłanie Kriwe, w:
Opowieści, mity i legendy starożytnych Prus, red. Seweryn Szczepański, Paweł Kawiński
