Czy piosenki takie jak moje czy moich kolegów i koleżanek nie nadają się na plenerowe imprezy masowe? Nadają się! Widziałem na miejskiej, masowej imprezie wielki, milczący tłum zasłuchany w Marka Gałązkę śpiewającego solo „Zawieję w Michigan”, z gitarą i harmonijką. Widzę sceny takie jak na tym klipie Norah Jones:
Posłuchajcie. Da się? Da się.
Tylko nie ma komu mówić ludziom, że to jest fajne. Przez taki, a nie inny układ showbiznesu w Polsce pakuje się ludziom do głów głównie gówna masowo produkowane przez wytwórnie. A żebyście wiedzieli, jak ludzie na wsiach, którzy nie mają okazji słuchać na żywo fachowo zagranej muzyki, uwielbiają akustyczne brzmienie i dobrą piosenkę… To oni są miarą tego, co się nadaje dla „masowego odbiorcy”, bo są najmniej skażeni wpływem komercyjnego babilonu.
Obyście zawsze młodzi byli! Tak jak dobra muzyka!