Po raz pierwszy od wielu lat szron utrzymywał się na drzewach dłużej niż jeden dzień. I to taki szron, jaki zazwyczaj widzimy może raz w roku po pierwszym, delikatnym śniegu, i tylko rankiem. Właśnie patrzę przez okno i nie ma po nim już śladu. Zostały zdjęcia, więc zapraszam.

Acha, byłbym zapomniał – oto utwór towarzyszący zdjęciom – “Pieśń motyla”, która towarzyszyła mi w tych dniach. Polecam włączyć sobie przed kliknięciem pierwszej miniatury. Spotęguje nastrój. 🙂